Sejm zaczął prace nad ustawą, która pozwoli przeprowadzić referendum razem z wyborami parlamentarnymi. Referendum o nieistniejących jeszcze unijnych przepisach migracyjnych, o nieistniejącej przymusowej relokacji. Według opozycji cała sprawa to problem wymyślony na potrzeby kampanii wyborczej. – Oni działają jak komuniści w dawnym reżimie. Oni stwarzali problemy po to, żeby je samemu rozwiązywać – zwraca uwagę Władysław Teofil Bartoszewski, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Sejmowy ekspres pędzi. Co prawda PiS przekonuje, że ustawa o referendum to tylko drobne zmiany, ale w rezultacie nowe prawo umożliwi przeprowadzenie referendum dokładnie w tym samym czasie co wybory parlamentarne.
To nie jest żadna kwestia techniczna, to sprawa fundamentalna – mówi opozycja i głosuje przeciwko. – De facto chcą okraść Polaków z wolnych wyborów – twierdzi Arkadiusz Myrcha, poseł Koalicji Obywatelskiej.
PiS nieustannie brnie w temat relokacji uchodźców, mimo że Polska nie będzie musiała ani przyjmować migrantów, ani za nic płacić, co deklaruje Komisja Europejska. – Jeżeli państwo członkowskie już robi dużo, przyjmując innych uchodźców, choćby z Ukrainy, to nie jest zobowiązane do mechanizmu solidarnościowego względem innych – zapewnia Ylva Johansson, unijna komisarz do spraw europejskich.
ZOBACZ CAŁY WYWIAD Z UNIJNĄ KOMISARZ DS. WEWNĘTRZNYCH YLVĄ JOHANSSON
Ylva Johansson, unijna komisarz: Polska nie będzie zmuszana do przyjmowania jakichkolwiek migrantówMichał Tracz/Fakty po Południu TVN24
Przymusowej relokacji nie chce też żadna opozycyjna partia. Pojawia się zatem pytanie, po co referendum. – Mam wątpliwości, czy Donald Tusk chce czy nie – mówi Kacper Płażyński, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Zatem chodzi tylko o politykę – zwraca uwagę opozycja. – PiS potrzebuje paliwa wyborczego – uważa Małgorzata Kidawa-Błońska, wicemarszałek Sejmu, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Władza od tygodni straszy uchodźcami. Opozycja robi wszystko, by nie dać się wciągnąć w konflikt. – O co im chodzi? O odwrócenie uwagi od tych prawdziwych problemów, które mamy każdego dnia – zwraca uwagę posłanka Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus.
Rozwiązywanie wymyślonego problemu
Dziś PiS nie wie nawet, o co właściwie chce Polki i Polaków zapytać, co – według Platformy Obywatelskiej – jest dowodem na to, że referendum ma być elementem kampanii wyborczej. – Wokół tego chcą budować przekaz i robią to tylko po to, dla hucpy politycznej – uważa Małgorzata Kidawa-Błońska.
Zasada jest stara jak świat – mówi poseł ludowców: najpierw wymyślić zagrożenie, a potem przekonywać, że jest się jedynym, który przed tym zagrożeniem może uchronić. – Oni działają jak komuniści w dawnym reżimie. Oni stwarzali problemy po to, żeby je samemu rozwiązywać – zwraca uwagę Władysław Teofil Bartoszewski, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego. – Nie ma takiego problemu. Nikt nie jest do niczego zmuszany, a oni tak i tak naiwnie, w sposób cyniczny, oszukańczy, w to brną – podkreśla Arkadiusz Myrcha, poseł Koalicji Obywatelskiej.
Czytaj także: Unijny pakt migracyjny. 10 pytań i odpowiedzi
Profesorowi Macieju Kisilowskiemu działania PiS-u przypominają sytuację na Węgrzech. – To jest próba skopiowania scenariusza węgierskiego – ocenia ekspert z Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Wiedniu.
Viktor Orban do ostatnich wyborów też dołączył referendum i zadał Węgrom pytania o dostęp dzieci do treści o – jak to ujął – zmianie płci, orientacji seksualnej czy innych mających wpływ na ich rozwój. Orbanowi się udało – wzniecił niepokój i podzielił opozycję. – To jest podstawowa różnica: Orbanowi się to udało, bo to wsadziło klin w opozycję – zwraca uwagę profesor Kisilowski.
W Polsce opozycja mówi, że nie da się podzielić. – Chodzi im o to, żebyśmy rzucili się sobie do gardeł – zauważa Joanna Scheuring-Wielgus, posłanka Lewicy.
Spotkanie w kancelarii premiera w sprawie migracji. Większość opozycji nie przyszłaJakub Sobieniowski/Fakty TVN
Eksperci zwracają też uwagę, że referendum z pytaniem o uchodźców może pomóc partii rządzącej. – Zmobilizować się i zachęcić tych, którzy boją się zaostrzenia sytuacji z domniemanym napływem imigrantów – wyjaśnia prof. Dorota Piontek, politolożka z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Ustawa o referendum trafi do Senatu, później na biurko prezydenta, ale to od większości sejmowej będzie zależeć, czy w ogóle się odbędzie.
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Andrzej Lange