Rozmawiając z dziennikarzami 27-letnia Mechaal, z zawodu nauczycielka, nie potrafiła ukryć emocji. Zalewając się łzami opowiadała o dramacie, który dotknął Turcję i Syrię.
Ona była wtedy w Hiszpanii, na obozie, gdzie szlifowała formę. Miała szczęście.
“Zginęli kuzyni, przyjaciele, sąsiedzi, znajomi”
Antakya, jej rodzinne miasto, w trzęsieniu ziemi ucierpiało bardzo. Rodzice i pięciu braci Mechaal przez pięć nocy koczowali na ulicy. W zimnie, w deszczu. Żyli, to było najważniejsze. Niektórzy zostali ranni, mieli połamane kończyny, ale żyli.
– Zginęli moi dalsi kuzyni. Zginęli przyjaciele, sąsiedzi, znajomi. Zginęli bracia i mama mojego trenera. Straciłam około 50 bliskich mi osób. O niektórych wciąż nic nie wiadomo, oficjalnie są zaginieni – mówiła zapłakana.
Z trybun, powiewając turecką flagą, dopingowali ją w czasie biegu tata, brat i trzech siostrzeńców.
– Tak niedawno mogłam ich stracić, a teraz dałam im choć trochę radości – opowiadała. – Kocham mój kraj, kocham moich rodaków. To dla nich bardzo ważne, że zawodniczkę z turecką flagą na koszulce zobaczą w finale. Wśród tego smutku choć przez chwilę wszyscy będą dumni i szczęśliwi.

Autor: rk
Źródło: eurosport.pl, dailymail.co.uk