Kolarstwo na żywo oglądaj w Eurosporcie i w Eurosporcie Extra w Playerze
Do startu najważniejszego wyścigu w sezonie pozostały jeszcze prawie cztery miesiące, ale pierwsza konfrontacja triumfatorów trzech ostatnich edycji Wielkiej Pętli budzi zainteresowanie kibiców i mediów na całym świecie. Pogaczar, który triumfował w Tour de France w 2020 i 2021 roku, ma sporo do udowodnienia swoim fanom, wciąż zawiedzionym ubiegłoroczną porażką na Col du Granon, która przesądziła o późniejszym triumfie Vingegaarda.
Pierwsze taktyczne przymiarki do rewanżu
Wyścig Paryż – Nicea jest pierwszą okazją do bezpośredniego porównania dyspozycji obu pretendentów do walki o tegoroczny tytuł w Tour de France. Na razie bardziej aktywny w tej rywalizacji wydaje się 24-letni Słoweniec, który na pierwszych etapach tygodniowego wyścigu szuka okazji do łowienia bonusowych sekund na lotnych finiszach. Jak dotąd skutecznie. Dwie pierwsze próby zakończyły się sukcesem i w sumie 12 sekundami odjętymi od jego czasu.
– W dzisiejszych czasach w kolarstwie liczy się każda sekunda – tłumaczył Pogaczar, pytany przez dziennikarzy o cel tych ataków, które wprawdzie na razie przynoszą zamierzony efekt, ale z pewnością kosztują też kolarza siły. – To może finalnie okazać się bardzo ważne, choć może również nie mieć tak naprawdę żadnego znaczenia. Po prostu zobaczymy – stwierdził.
Na Vingegaardzie te szarże na razie zdają się nie robić wrażenia. 26-latek oszczędza siły na kolejne etapy, w tym na jazdę w górach, gdzie prawdopodobnie rozstrzygną się losy wyścigu. W klasyfikacji generalnej wyścigu jest po dwóch etapach dopiero 77., ale do Pogaczara traci zaledwie 12 sekund. Dokładnie tyle, ile Słoweniec wywalczył na premiach.
Wielka niewiadoma w drużynowej jeździe na czas
Tymczasem we wtorek obu kolarzy czeka nie lada wyzwanie, związane z drużynową jazdą na czas.
Organizatorzy Paryż – Nicea zdecydowali się na pewną modyfikację zasad rozgrywania rywalizacji drużyn. Na mecie liczyć się będzie nie czas czwartego lub piątego zawodnika, jak ma to na ogół miejsce w innych wyścigach, ale pierwszego, co może mieć duże znaczenie dla końcowej klasyfikacji.
Warunek jednak jest jeden: by odnieść korzyści z pracy najsilniejszego w czasówce członka zespołu, reszta grupy musi przyjechać na metę razem z nim. W przypadku powstania nawet niewielkich różnic każdemu ze spóźnionych kolarzy będzie zaliczany rzeczywisty rezultat, z jakim minie linię mety.
Ekipa UAE Team Emirates przez kilka dni trenowała technikę drużynowej jazdy na czas, specjalnie przed 3. etapem Paryż – Nicea. Z jakim skutkiem? Tego nie wie nawet główny zainteresowany.
– W życiu zaliczyłem zaledwie dwie drużynowe jazdy na czas, w tym tylko jedną w trakcie zawodowej kariery – przyznał Pogaczar. – Czy będzie to więc czasówka według reguł specjalnych czy normalnych, nie ma tak naprawdę większego znaczenia. Nie mam pojęcia, czego się spodziewać. Jestem bardzo podekscytowany. Damy z siebie sto procent – zapewnił.
Transmisja z 3. etapu Paryż – Nicea od godz. 16 w Eurosporcie 1. Od 14:55 w Eurosporcie Extra w Playerze.
Autor: macz
Źródło: eurosport.pl