Mahuczich to dominatorka w swojej konkurencji. W zeszłym roku wygrała mistrzostwa Europy w Monachium i halowe mistrzostwa świata w Belgradzie oraz zdobyła srebrny medal czempionatu globu w Eugene. Natomiast w 2021 roku zwyciężyła w młodzieżowych ME w Tallinie, halowych ME w Toruniu i sięgnęła po brąz igrzysk olimpijskich w Tokio.
Klasę potwierdziła w niedzielę. Jako jedyna pokonała wysokość 1,98 m. Próbowała też atakować 2,03 m, ale bez powodzenia. Wicemistrzynią Europy została 19-letnia Holenderka Britt Weerman, która ustanowiła rekord kraju (1,96 m). Natomiast Tabasznyk uzyskała rezultat 1,94 m. Polki nie startowały.
Mahuczich: Ukraina żyje
Były radość i moment na zadumę. Sport szybko zszedł na dalszy plan.
Mahuczich i Tabasznyk pozowały wspólnie, z ukraińskimi flagami, chcąc głośno zamanifestować złość i sprzeciw wobec tego, co dzieje się w ich kraju.
– Jest mi miło, że obroniłam tytuł mistrzyni zawodów halowych. Oczywiście jestem też szczęśliwa, że reprezentowałam swój kraj. Jest to dla nas teraz niezwykle ważne, żeby pokazać, że Ukraina żyje – mówiła mistrzyni.
Pytana, czy wyobraża sobie start na igrzyskach z Rosjanami i Białorusinami, podkreśliła, że wszyscy znają stanowisko Ukraińskiego Komitetu Olimpijskiego.
– Jeśli dojdzie do tego, ogłosimy bojkot. Uważam, że to mocne stanowisko, ale musimy robić wszystko, co w naszej mocy, aby rosyjscy czy białoruscy sportowcy nie pojawiali się na bieżni. Nie wyobrażam sobie, aby wzięli w nich udział ludzie, którzy zabijają innych. Wielu lekkoatletów, Rosjan czy Białorusinów, popiera tę wojnę i wie, że będą protesty. Jedno wiem, że to my powinniśmy wystąpić na igrzyskach, jest to wielka impreza i ma wielką oglądalność, więc to ważne żeby pokazać Ukrainę – zaznaczyła złota medalistka.

Przyznała, że była zimą przez dwa tygodnie w domu.
– Zregenerowałam się psychicznie, bo dom to dom. Jeżeli mam osiągać rezultaty, muszę jednak trenować za granicą. Ale jestem w kontakcie z rodziną, siostrą, ojcem. I codziennie za nimi tęsknię. Chciałabym wrócić do swojego kraju, chciałabym trenować w swoim kraju, cieszyć się tam życiem. Tak samo chciałoby wielu Ukraińców, oddzielonych od swoich rodzin. Wielu rodziców straciło swoje dzieci, wiele dzieci zostało osieroconych. I to jest straszne, bo codziennie musimy walczyć o swoje państwo – mówiła niezwykle stanowczo.
Przypomniała, że dwa dni temu Rosjanie znowu atakowali cywilów, a wiele osób zginęło lub zaginęło.

Tabasznyk: chciałam zabić wszystkich Rosjan
Tabasznyk po zdobyciu brązowego medalu długo nie mogła dojść do siebie. Zanim odpowiedziała na pytania dziennikarzy, musiało minąć kilka chwil. Nic dziwnego, patrząc na jej historię. W Stambule osiągnęła największy sukces w sportowej karierze, a kilka miesięcy temu przeżyła największy osobisty dramat.
W ataku rakietowym, który przeprowadzili Rosjanie, zginęła jej mama. Jej ośmioletni bratanek wcześniej stracił w czasie wojny płuco.
– Bardzo ważne było dla mnie, aby pokazać, że nasza Ukraina jest żywa, że nasi obywatele są bardzo mocni. Naprawdę trudno nas zabić podczas tej wojny, w jakimkolwiek wymiarze – podkreśliła brązowa medalistka.
Przyznała, że po zabiciu przez Rosjan jej mamy i ranieniu bratanka chciała wstąpić do armii i chwycić za broń.
– Chciałam wtedy zabić wszystkich Rosjan. Nie mogłam im wybaczyć tego, co stało się temu małemu chłopcu. Mama była w Charkowie i pomagała bratu i całej rodzinie. Została zabita przez rosyjską rakietę – opowiedziała Tabasznyk.
Obie Ukrainki swoje medale zadedykowały całej Ukrainie.

Autor: twis/łup
Źródło: eurosport.pl, PAP