Na ukraińskim terytorium okupowanym przez Rosję odbyła się hucpa nazywana wyborami. Mobilne “komisje wyborcze” chodziły od drzwi do drzwi z uzbrojoną obstawą.
Na okupowanych przez rosyjskie wojska terytoriach wschodniej Ukrainy mieszkańcy wzięli udział w rosyjskich wyborach lokalnych. Miało to pokazać, że te tereny są już na dobre częścią Rosji. “Tragifarsa” to zbyt delikatne określenie tego “głosowania”. Wystarczy zresztą posłuchać wyrecytowanych i wyuczonych na pamięć wypowiedzi członków pseudokomisji wyborczych. – Wybory przebiegły znakomicie, frekwencja była bardzo wysoka. Dzięki mobilnym komisjom wyborczym ludzie mogli bezpiecznie i wygodnie oddać głos, za co są bardzo wdzięczni – powiedziała Maria Chomczenko, przewodnicząca komisji w Doniecku.
W okupowanych częściach obwodów donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego i chersońskiego pseudogłosowanie trwało już od końca sierpnia. Wyborców do lokali przywoziły autobusy. Tych, którzy nie mogli lub nie chcieli zagłosować, odwiedzała w domach mobilna komisja wyborcza, w obstawie uzbrojonych przedstawicieli policji okupacyjnej. Prawie połowę kandydatów do rad obwodowych stanowili tak zwani “spadochroniarze” z Rosji. Prokremlowskie media pokazywały wyborców, którzy nie posiadali się ze szczęścia, że w końcu mogli zagłosować w rosyjskich wyborach.
Zorganizowane przez Rosjan wybory w okupowanym DonieckuEPA/STRINGER
Jedyny możliwy zwycięzca
Pseudowybory na zajętych przez Rosję ukraińskich terytoriach potępił cały cywilizowany świat. Rada Europy nazwała je “jawnym naruszeniem prawa międzynarodowego”. Ukraińskie samoloty rozrzuciły nad okupowanym od 2014 roku Donieckiem ulotki z apelem, by ignorować rosyjskie pseudowybory. Władze w Kijowie uznały, że samo głosowanie pod lufami karabinów nie jest przestępstwem, ale jest nim już praca w “komisjach wyborczych” czy inna forma współpracy z siłami prokremlowskimi.
– Dzięki długiemu czasowi głosowania i różnym formom oddawania głosów w wyborach wziął udział każdy, kto chciał. To ważne zwłaszcza w trudnej sytuacji bezpieczeństwa – stwierdziła Maria Chomczenko.
W weekend swoich samorządowców wybierała cała Rosja. “To nie były prawdziwe wybory” – oceniła monitorująca przebieg głosowania organizacja “Głos”. Donosi ona o zastraszaniu i aresztowaniach kandydatów opozycji, niszczeniu ich samochodów oraz o masowych fałszerstwach. Bardzo ułatwił je pseudosystem głosowania elektronicznego, którego nie sposób kontrolować.
– W sobotę mieliśmy do czynienia z tradycyjnymi praktykami. Tak zwanymi “karuzelami”. To powtarzające się nielegalne głosowanie tych samych osób. Do tego dochodziło fałszowanie kart do głosowania i silna presja przy udziale policji na kandydatów, obserwatorów, członków komisji i przedstawicieli mediów – przekazuje Stanisław Andrejczuk, szef Grupy Obserwacyjnej “Głos”. Zwycięzca mógł być tylko jeden – wszędzie wygrała partia Putina Jedna Rosja. Wszędzie, nawet we wschodniej Ukrainie, dostała ponad 70 procent głosów. Ma być to sygnał, że władca Kremla jest rzekomo “największym gwarantem stabilności i bezpieczeństwa”. Najbardziej prestiżowe głosowanie w rosyjskiej stolicy wygrał człowiek Putina. Merem Moskwy nadal będzie Siergiej Sobianin – zdobył trzy czwarte głosów.
Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Reuters