Z Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego w Nowym Targu odeszło dziesięciu lekarzy specjalistów, pracujących na oddziale ginekologiczno-położniczym. Jeśli nie uda się naprawić sytuacji, dyrektor zapowiada, że konieczne będzie ograniczenie liczby przyjmowanych na oddział pacjentek.
Jak ustalił reporter TVN24 Konrad Borusiewicz, powodem złożenia przez lekarzy wypowiedzeń jest fakt, że dyrektor placówki żąda, by specjaliści ograniczyli swoją działalność na prywatnych praktykach. – Po tej prośbie pierwszy papierami miał rzucić ordynator tego oddziału. Złożył wypowiedzenie i wybrał się na urlop. Chwilę później wypowiedzenia złożyło 10 innych lekarzy, a w szpitalu miało pojawić się tajemnicze pismo, niepodpisane przez nikogo, w którym jasno było napisane, że lekarze wycofają wypowiedzenia pod warunkiem, że przywróci się poprzedniego ordynatora – relacjonuje Borusiewicz.
Dyrektor: staramy się z lekarzami rozmawiać
W opinii dyrektora szpitala Marka Wierzby “tego rodzaju postawa wynika z obaw, że nowe rozwiązania nie wszystkim się podobają”. – Może nie wszyscy chcą w nowym porządku i nowym systemie pracować. Staramy się z lekarzami rozmawiać i te spotkania mają miejsce. Mój zastępca do spraw medycznych jest w stałym kontakcie zarówno z grupą jako całością, jak i z poszczególnymi lekarzami – informuje Wierzba.
Dyrekcja szpitala ma nadzieję, że przynajmniej część lekarzy “przemyśli swoje stanowisko i zechce kontynuować pracę” w nowotarskim szpitalu. Jeśli jednak nie uda się naprawić sytuacji, dyrektor zapowiada, że konieczne będzie ograniczenie liczby przyjmowanych na oddział pacjentek.
Podhalański Szpital Specjalistyczny w Nowym TarguTVN24
Śmierć ciężarnej w szpitalu
Przypomnijmy, że w tej placówce w maju doszło do tragedii – 33-letnia pani Dorota, będąca w piątym miesiącu ciąży, zmarła z powodu wstrząsu septycznego. Kobieta trafiła na oddział po tym, jak odeszły jej wody płodowe, jednak personel nie zdecydował się na przeprowadzenie aborcji, która mogłaby uratować życie 33-latki.
OBEJRZYJ REPORTAŻ PROGRAMU “UWAGA! TVN”: Śmierć ciężarnej Doroty w szpitalu w Nowym Targu. “Lekarze mieli trzy dni na podjęcie decyzji”
Pan Marcin, mąż zmarłej, w rozmowie z reporterem programu “UWAGA! TVN” wspomina, że lekarze przez niemal cały pobyt jego żony w szpitalu dawali szanse nie tylko na jej wyzdrowienie, ale też na ocalenie ciąży. – Wiedziałem, że dziecko może się udusić, bo nie ma czym oddychać. Zostałem jednak uspokojony, że żyje, że wszystko jest w porządku, a oni [lekarze – red.] będą obserwować, jak się będzie rozwijało. Lekarz dyżurujący powiedział mi, że są szanse na szczęśliwy finał, jeśli żona będzie leżeć – opowiada pan Marcin. Kuzynka zmarłej dodaje, że “wszystko było utrzymywane w duchu dawania nadziei i przekonywania, że wszystko będzie dobrze”.
Czytaj też: Ciężarna 33-latka zmarła w szpitalu. Wstępne wyniki sekcji zwłok
O tym, że jej stan się pogorszył, poinformowała rodzinę sama ciężarna. Podczas jej ostatniej rozmowy z mężem, około godziny 21 we wtorek, 23 maja, pacjentka czuła się bardzo źle. Wymiotowała i miała dreszcze. Następnego dnia jej matka oraz kuzynka miały pojechać do szpitala, by pomóc pani Dorocie w umyciu włosów. Nie zdążyły – 33-latka o 5.20 była już w ciężkim stanie, a USG wykazało obumarcie płodu. O 7.16 nastąpiło zatrzymanie krążenia. Zmarła o 9.38.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Regionalna w Katowicach.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24