– Nasza republika jest atakowana i zagrożona – powiedział Vincent Jeanbrun, mer Hay-les-Roses, podczas marszu, który zebrał setki ludzi. Przeszli oni w geście poparcia dla francuskiego burmistrza, którego dom został zaatakowany przez protestujących. Zamieszki we Francji trwają od pięciu dni. Wybuchły po tym, jak policja zastrzeliła 17-latka, który nie chciał zatrzymać się do kontroli.
Dom Vincenta Jeanbruna został w nocy z soboty na niedzielę zaatakowany przez uczestników zamieszek. Protestujący użyli płonącego samochodu jako tarana i wjechali na posesję polityka – podaje portal telewizji CNN.
Żona i dziecko mera zostali ranni, gdy uciekali przed napastnikami. Napastnicy zaatakowali również ratusz podparyskiego miasta Hay-les-Roses.
Zamieszki we Francji. “Przeżyliśmy noc skrajnej przemocy”
– Demokracja jest atakowana. Nasza Republika i jej funkcjonariusze są bardziej niż kiedykolwiek zagrożeni – powiedział Jeanbrun podczas wiecu poparcia z udziałem czołowych polityków francuskiej partii Republikanie oraz mieszkańców.
– Bez barier nie mielibyśmy już ratusza – dodał mer. – Tego wieczoru przeżyliśmy noc skrajnej przemocy. Dziękuję straży miejskiej – powiedział przy głośnym aplauzie tłumu. – Było ich siedmiu przeciwko 100 w obliczu przemocy godnej wojny domowej – dodał mer.

Miejscowi i urzędnicy trzymali na marszu transparent z napisem “Razem dla republiki!”. Jeanbrun, ubrany w szarfę z francuskimi barwami, maszerował na czele marszu.
ZOBACZ: Francja. Zamieszki po śmierci 17-latka zastrzelonego przez policjanta. 150 osób aresztowanych
Francuskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych poinformowało, że w nocy z poniedziałku na poniedziałek rano zatrzymano 157 osób. Poprzedniej nocy zatrzymano ponad 700 osób.

Przekazano informacje o trzech rannych policjantach oraz o zaatakowanym posterunku policji.
Trwające od wtorku na środę na ulicach francuskich miast gwałtowne zamieszki zostały wywołane zastrzeleniem przez policję w Nanterre pod Paryżem 17-letniego Nahela podczas kontroli drogowej.

mbl/ Polsatnews.pl
Czytaj więcej